|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewcia.
Scout
Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 13 MDW
|
Wysłany: Czw 21:05, 20 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Buziak na szczęście
Kolejka trzęsie i podskakuje, jej koła bardziej zawzięcie niż zwykle zgrzytają na stalowych szynach. Wokół nas zima. Posępna zatoka Arsta z okien pędzącego pociągu wygląda jak lodowata otchłań. Wagon wypełniony jest zziębniętymi, znudzonymi i obojętnymi na wszystko pasażerami. Dzień dobry!
Nagle jakiś chłopczyk zaczyna się przeciskać między nogami nieprzyjaznych starszych osób - takich, co to niechętnie zrobią trochę miejsca - i siada przy oknie. Sam pośród rozeźlonych wczesną porą dorosłych. Ale zuch - myślę. Jego ojciec stoi przy drzwiach za nami. Pociąg, kiwając się, wjeżdża w podziemny świat tuneli.
Nagle zdarza się coś zupełnie niespodziewanego. Poważny mały chłopiec zsuwa się z siedzenia i kładzie dłoń na moim kolanie. Przez chwilę myślę, że chce wrócić do ojca, więc robię mu przejście. Jednak malec pochyla się do przodu i wyciąga głowę w moim kierunku. Następna myśl: Pewnie chce mi coś powiedzieć na ucho. Ach, te dzieci... Pochylam się, aby go wysłuchać. I znów pomyłka! Zamiast tajemniczej wiadomości otrzymuję głośnego buziaka w policzek.
Chłopiec jak gdyby nigdy nic siada z powrotem na swoim miejscu i dalej patrzy w okno. Ja zaś jestem kompletnie oszołomiony ze zdumienia.
O co tu chodzi? Małe dziecko w czasie podróży metrem obdarza pocałunkiem zupełnie nieznaną dorosłą osobę. Komu przyszłoby do głowy całować takie nieprzystępne typy jak my - poranni pasażerowie. Jednak wkrótce wszyscy siedzący obok mnie podróżni również dostają po buziaku. Zdezorientowani, uśmiechamy się nerwowo do ojca dziecka, który sposobiąc się do wyjścia dostrzega nasze pytające spojrzenia i spieszy z wyjaśnieniem.
- On się tak bardzo cieszy, że żyje - mówi. - Bardzo ciężko chorował.
Po chwili tata z synem znikają w tłumie ludzi wysiadających z wagonu. Na policzku wciąż czuję ciepło pocałunku sześciolatka - pocałunku, który poruszył moją uśpioną duszę.
Czy dorośli potrafiliby obcałowywać się ze zwykłej radości, że chodzą po tym świecie? Ilu w ogóle zastanawia się, jakim darem jest życie? Całe zdarzenie przywodzi na myśl scenę z powieści Svena Delblanca - Rzeka pamięci, w której pewien mężczyzna, jadąc pociągiem, składa gazetę, pochyla głowę i zaczyna płakać. Co by się stało, gdybyśmy wszyscy odważyli się być sobą, bez żadnych zahamowań? Na pewno zapanowałby totalny chaos.
Ten mały chłopiec rozdający buziaki dał nam słodkie, choć całkiem poważne ostrzeżenie: Uważajcie, abyście nie umarli, zanim przestanie bić wasze serce! I nagle powód, dla którego dzieciom łatwiej dostąpić Królestwa Niebieskiego, wydał mi się zupełnie oczywisty.
Dag Retso
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
iksemes
Admin
Dołączył: 27 Cze 2007
Posty: 812
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczep Drużyn Monieckich Płeć: harcerz
|
Wysłany: Pon 21:24, 31 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Co jest łatwe i co jest trudne?
Łatwo jest pozbierać kilka gałęzi i rozpalić ogień i bardzo łatwo jest ogrzewać się przy jego płomieniach. Ale trudniejsze i lepsze jest bycie samemu tym ogniem, być żywym płomieniem, u którego grzeje się krąg przyjaciół.
Łatwo jest rozbić namiot, podnieść nad głową tę płócienną strzechę, która nas ochrania przed wiatrem i deszczem. Ale jak jest wymagające i dobre samemu być ochroną i opoką, potrafić dać poczucie bezpieczeństwa zwłaszcza tym najbliższym.
Łatwo jest śledzić trop w śniegu czy błocie, rozpoznać, które stworzenie tą drogą kroczyło, uciekało lub czołgało się. Ale rozpoznać na czas cień kłopotów lub smutku w oczach ludzi, których kochasz i którzy na tobie polegają -to jest wyższe niż cała traperska mądrość.
Łatwo jest wyznaczyć kierunek drogi według kompasu, słońca lub gwiazd. Ale nade wszystko jest właściwą decyzją i wolą kroczyć za Polarną Gwiazdą Prawdy.
Łatwo jest zawiązać niezbędny węzeł, aby był pewny i bezpieczny. Ale utrzymać pewny przyjacielski stosunek, pozostać dobrym przyajcielem i bratem i nie być nikomu kulą u nogi, to jest dobre i święte, jak również trudne.
Łatwo jest nauczyć się rozpoznawać zioła lecznicze i odróżniać je od roślin trujących. Ale jak mała jest czasem różnica między Dobrem i Złem, jak trudna jest niekiedy właściwa decyzja!
Ladislav Rusek "Zielony dziennik"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
klaudia
Scout
Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 13MDW "Modus Vivendi" Płeć: harcerka
|
Wysłany: Śro 21:46, 30 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Nie bądźmy tacy jak w poniższym wierszu
Władimir Wysocki - Żyjemy sobie byle żyć
Żyjemy sobie byle żyć,
i w nocy nie śni nam się nic -
nie wabi nas wędrowny szlak
ni stukot kół, ni morski wiatr,
ktoś inny się w głębiny pcha,
lecz co tam ujrzy oprócz dna?
Po co ten hazard? My od lat
wolimy swój spokojny świat.
ref.: A zewsząd ogniem zioną w nas huraganowym
przypadki, niespodzianki, okazje, ślepe trafy -
niektórzy pod nie nadstawili głowy,
zgarnęli wszystko albo szlag ich trafił,
nas też do walki wzywał los, lecz coś tam nam wypadło,
no a poza tym jak na złość pękło nam sznurowadło...
Pośród codziennych świństw i kłamstw
straciliśmy już ludzką twarz,
umiemy tylko łgać jak z nut
i w porę zawiązywać but...
Kłaniamy się swołoczom w pas,
żebrzemy o okruchy łask,
a gdy przed nami staje wróg,
pierwsi padamy mu do nóg.
ref.: A zewsząd ogniem... itd.
Niekiedy budzi się w nas myśl
i każe nam się wzbijać wzwyż,
nie polecimy, no bo jak,
zwłaszcza że skrzydeł jakby brak,
do chmur przydałoby się wzbić.
więc zaczynamy wódkę pić:
po wódce nas pociesza fakt,
że przecież brojler to też ptak.
ref.: A zewsząd ogniem... itd.
Gdy trzeba zwalczyć jakieś zło,
pytamy najpierw, które to,
i zadajemy taki cios,
by go nam za złe nie wziął ktoś,
lecz gdy już wiemy jak i co,
z pasją rzucamy się na zło,
i trzęsąc się o własny los
bijemy je łagodnie dość...
ref.: A zewsząd ogniem... itd.
Lubimy umywanie rąk -
popatrzcie, jakie czyste są,
więc jakże można od nich chcieć,
by nagie się zwinęły w pięść?
Mamy swój urządzony kąt,
pomału porastamy rdzą,
i wola nas cieplutki piec,
żeby z honorem na nim lec...
ref.: A zewsząd ogniem... itd.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewcia.
Scout
Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 13 MDW
|
Wysłany: Nie 12:06, 25 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Znalazłam ten tekst na pewnym blogu. Bardzo mi się spodobał, więc pomyślałam, że warto aby każdy z was to przeczytał...
Most
"Kilka dni temu bezczynnie przechadzałem się po pewnym korytarzu. Czekałem na przyjaciół, którzy w każdej chwili kończyć mieli próbę swego zespołu. Z nudów przez zupełny przypadek podniosłem niewielką, gęsto zapisaną kartkę, która leżała na jakimś stole. Zacząłem czytać. Początkowo bezmyślnie, całkowicie odruchowo. Jednak już po kilku zdaniach zapomniałem o ludziach, na których czekałem. Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz. Przebiegałem oczyma tekst, który rozpoczął ten felieton...
Pewien człowiek pracował jak operator zwodzonego mostu. Kiedy podnosił most, przepływały pod nim barki, opuszczając go przepuszczał mknące po szynach pociągi. Pewnego dnia wziął ze sobą do pracy swego kilkuletniego jedynego synka. Gdy wykonywał swoje rutynowe czynności, jego syn bawił się na zewnątrz dyżurki. Wtem rozległ się dźwięk telefonu, który jak zwykle był zapowiedzią informacji o nadjeżdżającym pociągu. Szybko włączył urządzenie opuszczające most i właśnie wtedy usłyszał przeraźliwy krzyk swego syna. Gdy wyjrzał na zewnątrz, zobaczył, że jego noga uwięziona została w trybach maszyny, które powoli miażdżyły ją i wciągały do środka. W tej chwili usłyszał także sygnał nadjeżdżającego z oddali pociągu. W tak dramatycznej sytuacji miał jedynie dwie możliwości - opuścić lub podnieść most wybawiając syna od śmierci, ale skazując na nią setki pasażerów nadjeżdżającego pociągu.
Kiedy pociąg przejeżdżał po moście, niektórzy ludzie uśmiechnięci machali mu rękoma na powitanie. On tymczasem stał zalany łzami, a jego serce przeszywał ogromny ból z powodu męki, w jakiej zginął jego jedyny, ukochany syn.
Kiedy skończyłem, zupełnie bezwiednie wsunąłem tę karteczkę do kieszeni spodni. Sądzę, że Was również bardzo to poruszyło. Zamyślony siedziałem na zimnych schodach w ciemnym korytarzu. I właśnie wtedy jak jeszcze nigdy dotąd znienacka dotarło do mnie, że przed dwoma tysiącami lat ktoś cierpiał w ten sam sposób. Ktoś utracił ukochanego syna, by także ratować ginących ludzi. Jego dziecko nie zginęło w trybach maszyny umożliwiającej unoszenie zwodzonego mostu. Umierało znacznie dłużej. Przybite kilkunastocentymetrowymi gwoździami do drewnianego krzyża.
Tamtego wieczora chyba pierwszy raz w życiu zupełnie świadomie zdałem sobie sprawę z cierpienia, jakie stało się przed wiekami udziałem Boga. Poświęcił swego syna, byśmy mogli żyć. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego ta śmierć była konieczna, dlaczego nie można było rozwiązać tego inną drogą. Widocznie nie można było... Pan Jezus, kiedy chodził jeszcze po ziemi, wypowiedział takie słowa:
"Większej miłości nikt nie ma, nad tę, jak gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich"
I tak, jak powiedział, to uczynił. Zmarł przybity do krzyża za nasze winy. Także Twoje... Jego śmierć jest najlepszym dowodem na to, iż jest ktoś, kto Cię akceptuje i kocha.
Jeśli dotąd nie miałeś okazji, przyjmij go jako swego Pana i Zbawiciela. To nie jest trudne. Wystarczy mały krok. Naprawdę niewielki. Właśnie w tej chwili masz okazję podjąć najważniejszą decyzję swego życia. Nie bądź już więcej obojętny na tę miłość. "
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pina
Scout
Dołączył: 09 Lut 2007
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 13 MDW "Modus vivendi"
|
Wysłany: Sob 10:08, 14 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
"Całe wasze nieszczęście polega na niezdawaniu sobie sprawy jacy jesteście piękni! Każdy z was mógłby uszczęśliwić wszystkich; ta moc udzielona jest wszystkim, jednak ukryta tak głęboko w was że wy sami w to nie wierzycie" F.Dostojewski
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
iksemes
Admin
Dołączył: 27 Cze 2007
Posty: 812
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczep Drużyn Monieckich Płeć: harcerz
|
Wysłany: Nie 10:57, 15 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
hehe moje słowa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pina
Scout
Dołączył: 09 Lut 2007
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 13 MDW "Modus vivendi"
|
Wysłany: Nie 11:24, 15 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
taaa? to ja musiałam sie pomylić ze napisałam Dostojewski zamiast Słyż
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
szkrabusiek
Scout
Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 1211
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 13MDW
|
Wysłany: Sob 10:06, 12 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
" W życiu spotykamy nie tylko ludzi miłych i uprzejmych ale również takich, którzy nie są nam przychylni. Łukasz opowiada nam o spotkaniu Jezusa z Diabłem, czyli tym, który chce zniweczyć wszelkie dobro. Bywają spotkania, które wprowadzają popłoch, sieją zamęt. Instynktownie czujemy, że musimy mieć sie na baczności. Lecz nawet i one kryją w sobie jakąś szansę. Dostrzegamy dzięki nim zło, to istniejące na zewnątrz i pogrążające naszą duszę w ciemności, a którego dotychczas nie byliśmy świadomi. Zaczynamy rozpoznawać zagrożenia. Stawanie się w pełni człowiekiem nie przychodzi samo z siebie. Wpierw musimy spojrzeć prawdzie w oczy, by móc żyć bez strachu przed sobą.
Niektóre spotkania odsłaniają odchłań naszego wnętrza. Zdawać się moze, ze nic nie uchroni nas przed upadkiem w przepaść. Takie chwile winny nam uświadomić, że naszym ocaleniem jest Bóg, który rozświetla najciemniejsze mroki serca.
Bywają zmarnowane spotkania. Wychodząc naprzeciw drugiemu człowiekowi, mogę sie z nim w pełni zjednoczyć, ale mogę również zbudować mur. Nie będę spoglądał na niego życzliwi, z chęcią odkrycia jego wnętrza, szczere zacieśnianie więzów nie będzie moją intencją. Wrogość postawi tamę serdecznemu uczuciu. Spotkanie Jezusa z krewnymi i znajomymi w nazaretańskiej synagodze nie było udane. Powodem tego był fakt, że całe zgromadzone towarzystwo z góry Go osądziło. Uprzedzili się do Niego, nim wyrzekł słowo. Prawdziwe spotkanie zawsze jest otwarte na to, co nowe i nieznane.Zakłada gotowość zaparcia siebie, bowiem tylko taka postawa pozwala na spotkanie zakończy się fiaskiem.
Z prawdziwego spotkania wracam odmieniony. Jeśli jednak z uporem będę trwać przy zaskorupiałych poglądach, wciaż się wybielając i dla własnej wygody pielęgnować będe przywary, nie doświadczę głębi spotkania z drugą osobą. Nie otworzę sie na to, co nowe i piękne.
Anselm GrUn."Szczęście spotkania"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
szkrabusiek
Scout
Dołączył: 08 Lut 2007
Posty: 1211
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 13MDW
|
Wysłany: Sob 10:25, 12 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Prawdziwe spotkanie jest przestrzenią, w której człowiek może w pełniej wolności przemieniać siebie. Kto czuje, że jest kochany miłością bezwarunkową, może się cieszyć każdą chwilą życia. Wewnętrzny pokój uwalnia go od egoizmu, rodzi pragnienie, nie obowiązek, bycia dobrym. Póki chcemy kogoś siłą zmieniać, ten tym usilniej trwa przy swoich złych przyzwyczajeniach, bez końca się usprawiedliwiając. Prawdziwe spotkanie przynosi wiarę w drugiego człowieka, w jego dobro, stokroć silniejsze od słabości.
Spotkania czynią cuda, jeśli przekonują ludzi, że są dobrzy. Jeżeli spodziewasz się po kimś dobra, nie zawiedziesz się. Jeżeli oczekujesz zła, najprawdopodobniej nie spotka cię rozczarowanie. Z góry potępiony nie ma impulsu do pięknego życia. Uznany za prawego, choćby na kredyt, postara się nie zawieść pokładanych w nim nadziei.
Anselm GrUn"Szczęście spotkania"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ewcia.
Scout
Dołączył: 15 Mar 2007
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 13 MDW
|
Wysłany: Pon 21:33, 22 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
"Drzewo podarunków"
"Dając, otrzymujemy" - św. Franciszek z Asyżu
Byłam samotną matką czworga małych dzieci i pracowałam za minimalne wynagrodzenie. Zawsze brakowało nam pieniędzy, ale mieliśmy dach nad głową, jedzenie na stole i ubrania na grzbiecie. Nie było to zbyt wiele, ale nam wystarczało. Moje dzieci wyznały, iż w tamtych czasach nie miały pojęcia, że jesteśmy biedni. Myślały po prostu, że ich mama jest oszczędna. Zawsze byłam i jestem z tego zadowolona.
Był czas świąt Bożego Narodzenia i chociaż nie mieliśmy pieniędzy na wiele prezentów, postanowiliśmy, że uczcimy je w kościele, na spotkaniach z rodziną i przyjaciółmi oraz wyprawach do centrum, gdzie paliły się kolorowe gwiazdkowe światełka. Zaplanowaliśmy również świąteczny obiad i udekorowanie domu.
Najwięcej radości sprawiały dzieciom bożonarodzeniowe zakupy w centrum handlowym. Rozmawiały o tym całymi tygodniami, pytając dziadków i siebie nawzajem o wymarzone podarunki na Gwiazdkę. Byłam tym przerażona.
Zaoszczędziłam na prezenty tylko sto dwadzieścia dolarów, które musieliśmy podzielić między naszą piątkę.
Nadszedł wreszcie ten wielki dzień. Wstaliśmy bardzo wcześnie. Wręczyłam każdemu dziecku czek na dwadzieścia dolarów i przypomniałam, że mają szukać prezentów w granicach czterech dolarów. Rozeszliśmy się po sklepach. Dałam im dwie godziny na zakupy, a potem mieliśmy się spotkać przy wystawie ze Świętym Mikołajem.
Gdy w świątecznych nastrojach wracaliśmy samochodem do domu, śmialiśmy się i przekomarzaliśmy na temat zakupionych podarków. Tylko moja młodsza córka, ośmioletnia Ginger, była zadziwiająco spokojna i milcząca. Zauważyłam, że jedynym rezultatem jej świątecznych zakupów jest mała, płaska torebka. Była na tyle przezroczysta, że zdołałam dostrzec kilka czekoladowych batoników; batoników po pięćdziesiąt centów za sztukę! Byłam strasznie zła!
Miałam ochotę nakrzyczeć na nią i zapytać, co zrobiła z tymi dwudziestoma dolarami, które jej dałam. Nie odezwałam się jednak do końca podróży. W domu wezwałąm ją do siebie i zamknęłam drzwi sypialni. Byłam gotowa się znowu rozzłościć ale najpierw zapytałam ją o pieniądze. Oto co mi odpowiedziała:
- Rozglądałam się dookoła i zastanawiałam się co kupić. Wtedy zatrzymałam się przy "Drzewie podarunków" Armii Zbawienia i zaczęłam czytać kartki z życzeniami, które tam wisiały. Jedna kartka była od małej dziewczynki, miała cztery latka a na Gwiazdkę chciała tylko lalkę z ubrankami i grzebykiem. No więc zerwałam tę kartkę, kupiłam lalkę i grzebyk a potem zaniosłam je na stoisko Armii Zbawienia. Reszta, która mi pozostała starczyła tylko na czekoladowe batoniki - ciągnęła Ginger: - Ale my mamy przecież tak wiele, a ta dziewczynka nie ma niczego.
Nigdy nie czułam się taka bogata, jak tamtego dnia.
Kathleen Dixon
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
iksemes
Admin
Dołączył: 27 Cze 2007
Posty: 812
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczep Drużyn Monieckich Płeć: harcerz
|
Wysłany: Wto 0:50, 23 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
pochwalony
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez iksemes dnia Wto 0:51, 23 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pina
Scout
Dołączył: 09 Lut 2007
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 13 MDW "Modus vivendi"
|
Wysłany: Śro 9:29, 07 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
(…) w świecie współczesnym
dno zostało usunięte […]
spadając uprawiamy nasze ogrody
spadając wychowujemy dzieci
spadając czytamy klasyków
spadając skreślamy przymiotniki
słowo spadanie nie jest
słowem właściwym
nie objaśnia tego ruchu
ciała i duszy
w którym przemija
człowiek współczesny
zbuntowani ludzie
potępione anioły
spadały głową w dół
człowiek współczesny
spada we wszystkich kierunkach równocześnie
w dół w górę na boki
na kształt róży wiatrów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pina
Scout
Dołączył: 09 Lut 2007
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 13 MDW "Modus vivendi"
|
Wysłany: Śro 17:42, 07 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Posłanie do nadwrażliwych
Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą czułość w nieczułości świata, za niepewność - wśród jego pewności
za to, że odczuwacie innych tak jak siebie samych zarażając się każdym bólem
za lęk przed światem, jego ślepą pewnością, która nie ma dna
za potrzebę oczyszczania rąk z niewidzialnego nawet brudu ziemi
bądźcie pozdrowieni.
Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za wasz lęk przed absurdem istnienia
i delikatność niemówienia innym tego co w nich widzicie
za niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność obcowania z niezwykłością
za realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego,
za nieprzystosowanie do tego co jest a
przystosowanie do tego co być powinno
za to co nieskończone - nieznane - niewypowiedziane
ukryte w was.
Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
za waszą twórczość i ekstazę
za wasze zachłanne przyjaźnie, miłość i lęk
że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami.
Bądźcie pozdrowieni
za wasze uzdolnienia - nigdy nie wykorzystane -
(niedocenianie waszej wielkości nie pozwoli
poznać wielkości tych, co przyjdą po was)
za to, że chcą was zmieniać zamiast naśladować
że jesteście leczeni zamiast leczyć świat
za waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłę
za niezwykłość i samotność waszych dróg
bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi.
Przesłanie Kazimierza Dąbrowskiego. Autora teorii
dezintegracji pozytywnej i wybitnego psychologa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pina
Scout
Dołączył: 09 Lut 2007
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 13 MDW "Modus vivendi"
|
Wysłany: Śro 18:00, 07 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Razem jest lepiej
Biegaliśmy codziennie, lecz to było coś innego. Ociekaliśmy potem od chwil, gdy wyskoczyliśmy z łóżek jeszcze przed świtem, lecz teraz wilgoć sączyła się wszystkimi porami. Był to etap treningu fizycznego w szkole komandosów Stanów Zjednoczonych; oczywiście spodziewaliśmy się wysiłku. Nawet wyczerpania. Jednak to nie był poranny bieg w podkoszulkach.
Biegliśmy w mundurach polowych. Jak zwykle rozkaz brzmiał:
- Wyruszacie razem, trzymacie się razem, działacie jak jeden i wchodzicie razem. Jeślibyście nie mieli wejść razem, wcale nie zawracajcie sobie głowy wchodzeniem!
Podczas drogi mój umysł poprzez mgłę bólu, pragnienia i zmęczenia zarejestrował coś dziwnego w naszym szyku. Zauważyłem, że dwa rzędy przede mną jeden z chłopaków wypadł z rytmu. Duży, kościsty rudzielec o nazwisku Sanderson. Jego nogi pracowały, lecz nie w takt pozostałych. Następnie jego głowa zaczęła chwiać się z boku na bok. Ten chłopak walczył. Był bliski przegranej.
Nie tracąc kroku, komandos po prawej stronie Sandersona sięgnął po karabin wyczerpanego człowieka. Teraz był objuczony dwoma karabinami. Swoim i Sandersona. Jeszcze przez jakiś czas rudzielec trzymał się dzielnie. Lecz potem, podczas gdy pluton wciąż się posuwał, jego szczęka opadła, oczy stały się szkliste, a nogi pracowały jak tłoki. Wkrótce jego głowa znów zaczęła się kołysać.
Tym razem komandos po lewej stronie sięgnął, zdjął hełm Sandersona, wetknął sobie pod ramię i biegł dalej. Każdy system jest dobry. Wzdłuż polnej drogi słychać było zgodny, mocny tupot naszych butów. Bum - bum - bum.
Sanderson cierpiał. Naprawdę cierpiał. Biegł coraz bardziej pochylony, prawie padając. Lecz dwóch żołnierzy, którzy byli za nim, podźwignęło tornister z jego pleców, każdy chwytając wolną ręką za rzemienie ramiączek. Sanderson zebrał pozostałe siły i wyprostował ramiona. Pluton kontynuował bieg. Całą drogę do linii mety.
Wyszliśmy razem i powróciliśmy razem. A każdy z nas zyskał dzięki temu nowe siły. Razem jest lepiej.
Stu Weber
Każdy z nas jest aniołem z jednym skrzydłem, możemy latać, tylko obejmując się nawzajem.
Luciano de Crescenzo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka
Scout
Dołączył: 05 Lis 2008
Posty: 361
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hufiec "Biebrzański"
|
Wysłany: Czw 14:50, 12 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
KRÓLEWSKI BŁAZEN
Pewien Król miał swego nadwornego błazna, który umilał mu dni swoimi powiedzonkami i żartami. Któregoś dnia król powierzył błaznowi swe berło, mówiąc:
- Zatrzymaj je do czasu, aż znajdziesz kogoś głupszego od siebie. Wtedy będziesz mógł mu je podarować.
Kilka lat później król poważnie zachorował. Czując zbliżającą się śmierć, przywołał błazna, do którego w gruncie rzeczy był bardzo przywiązany i powiedział:
- Wyruszam w długą podróż.
- Kiedy wrócisz? Za miesiąc?
- Nie - odparł król. - Nie powrócę już nigdy.
- A jakie przygotowania poczyniłeś przed tą wyprawą? - zapytał błazen.
- Żadnych - brzmiała smutna odpowiedź.
- Wyjeżdżasz na zawsze - powiedział błazen - i wcale się do tego nie przygotowałeś? Proszę, weź to berło. Znalazłem wreszcie głupszego ode mnie!
Jest bardzo wielu ludzi, którzy nie przygotowują się do tej "wielkiej podróży", która czeka każdego z nas. Dlatego ten moment wiąże się dla nich z wielką trwogą. "Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny", mówi Jezus (Mt 25, 13). Czy naprawdę przygotowujesz się do tego?
Może jesteście jeszcze młodzi, ale życie pokazuje, że wszyscy musimy o tym pamiętac.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez agnieszka dnia Czw 14:51, 12 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pina
Scout
Dołączył: 09 Lut 2007
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 13 MDW "Modus vivendi"
|
Wysłany: Czw 20:43, 12 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
chłopczyk (3 lat) do siostry:
-opowiedz mi bajkę o złym wilku
dziewczynka (10 lat)
- ależ nie ma złych wilków są tylko wilki nieszczęśliwe
(Ferrero)
nie ma złych ludzi...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka
Scout
Dołączył: 05 Lis 2008
Posty: 361
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hufiec "Biebrzański"
|
Wysłany: Czw 23:54, 19 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Mimo wszystko
Ludzie są często głupi, nielogiczni i dbają tylko o własny interes;
Przebaczaj im, mimo wszystko.
Jeśli jesteś życzliwy, ludzie oskarżą cię o egoizm i niskie pobudki;
Pozostań życzliwy, mimo wszystko.
Jeśli osiągniesz w życiu sukces, znajdziesz wielu fałszywych
przyjaciół i wielu prawdziwych wrogów;
Staraj się osiągnąć sukces, mimo wszystko.
Jeśli jesteś szczery i otwarty, ludzie mogą to wykorzystać;
Bądź szczery i otwarty, mimo wszystko.
W jedną noc ktoś może zniszczyć to, co budowałeś przez lata;
Buduj, mimo wszystko.
Jeśli odnajdziesz pokój i szczęście, wielu będzie ci zazdrościć;
Bądź szczęśliwy, mimo wszystko.
O dobru, które czynisz dzisiaj, ludzie zapomną pewnie już jutro;
Czyń dobro, mimo wszystko.
Dawaj z siebie ile możesz, a często powiedzą ci, że to za mało;
Mimo to dawaj z siebie wszystko.
Widzisz, w ostatecznym rachunku,
liczy się tylko to, co działo się między tobą a Bogiem.
Między tobą a ‘nimi’, i tak nic nigdy nie było.
Matka Teresa z Kalkuty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zupka
Scout
Dołączył: 12 Lut 2007
Posty: 1223
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 25 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Szczep im. Władysława Raginisa
|
Wysłany: Nie 15:04, 22 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Samotność- Księga Jaszczurki
W gruncie rzeczy mamy tylko siebie, aby żyć,
siostro dziwna,
słodka i smutna.
W gruncie rzeczy mamy tylko siebie.
Ty jedyna znałaś moje życie.
Ty jedyna znałaś moje marzenia
i ten wysiłek mojego życia,
i moją słabość.
Pozostań ze mną w ten deszczowy dzień.
Chodźmy do mokrego ogrodu,
gdzie osypują się róże i krople padają z liści.
Są tam słoneczniki, które mówią o słońcu i bławatki, które mówią o niebie.
Z tej podróży spokojnej
powrócimy także spokojne
i silne na cały dzień.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka
Scout
Dołączył: 05 Lis 2008
Posty: 361
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hufiec "Biebrzański"
|
Wysłany: Pią 8:44, 27 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Orzeł
Pewien człowiek wybrał się do lasu, aby znaleźć ptaka, którego chciał wziąć do domu. Znalazł młodego orła, przyniósł go i wsadził do ptasiej zagrody między kury, kaczki i indyki. Dawał mu kurze jedzenie, chociaż był to orzeł, król ptaków.
Po 5 latach odwiedził raz tego człowieka pewien przyrodnik. Gdy szli razem przez dziedziniec, zawołał:
"Ten ptak nie jest przecież kurą, to orzeł!"
"Tak - powiedział właściciel - to się zgadza. Ale ja wychowałem go na kurę. On nie jest już orłem, ale kurą, chociaż jego skrzydła mają 3 metry szerokości."
"Nie, powiedział tamten, on jest jednak orłem, gdyż ma serce orła, które każe mu pofrunąć w górę, w przestrzeń."
"Nie, nie, powiedział ów człowiek, on jest teraz prawdziwą kurą i nigdy nie będzie latał jak orzeł."
Postanowili jednak zrobić próbę. Przyrodnik wziął orła, uniósł go w górę i powiedział z naciskiem:
"Ty, który jesteś orłem, który należysz do nieba, a nie tylko do tej ziemi, rozwiń swoje skrzydła i pofruń!"
Orzeł siedział na wyciągniętej dłoni i oglądał się. Za sobą zobaczył kury dziobiące ziarna i zeskoczył do nich.
Człowiek powiedział: "Mówiłem ci, że to jest kura."
"Nie, powiedział drugi, on jest orłem. Spróbuję jutro drugi raz."
Następnego dnia wszedł z orłem na dach domu, uniósł go i zawołał: "Orle, który jesteś orłem, rozpostrzyj swoje skrzydła i pofruń!"
Ale orzeł znów obejrzał się na grzebiące w ziemi kury, zeskoczył do nich i grzebał razem z nimi.
Wtedy tamten człowiek powiedział: "Mówiłem ci, że to jest kura!"
"Nic, powiedział drugi, on jest orłem i ma ciągle jeszcze serce orła. Pozwól mi jeszcze jeden jedyny raz spróbować; jutro zachęcę go do latania."
Następnego dnia wstał wcześnie rano, wziął orła i wyniósł go z miasta, daleko od domów, do stóp wysokiej góry. Słońce właśnie wschodziło i ozłacalo szczyt góry; wszystkie wierzchołki rozpromieniły się radością uroczego poranka.
Przyrodnik wzniósł orła wysoko i powiedział do niego:
"Orle, ty jesteś orłem. Ty należysz do nieba, a nie tylko do tej ziemi. Rozwiń swoje skrzydła i pofruń!"
Orzeł rozejrzał się, zadrżał cały, jakby weszło w niego nowe życie - ale nie odfrunął. Wtedy przyrodnik odwrócił go tak, że patrzył prosto w słońce. I nagle orzeł rozpostarł swoje potężne skrzydła, wzniósł się z okrzykiem orła, frunął wyżej i wyżej i nie powrócił już nigdy. Był orłem, chociaż został wychowany jak kura i oswojony!
Jesteśmy stworzeni na obraz Boga, ale ludzie nauczyli nas myśleć jak kury i często sądzimy, że jesteśmy naprawdę kurami, chociaż jesteśmy orłami. Rozwińmy skrzydła i pofruńmy! I nie dajmy się nigdy zadowolić rzucanymi nam ziarnami.
James Aggrey
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka
Scout
Dołączył: 05 Lis 2008
Posty: 361
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hufiec "Biebrzański"
|
Wysłany: Śro 11:57, 09 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
to tak po sobotnich odwiedzinach w Domu Opieki
Bo cóż ty widzisz, niańko moich starczych lat?
co myślisz, patrząc na mnie - zużyty stary grat?
Widzisz zrzędę starą, rozumu niespełna babcisko,
co oczy w dal itkwiło i talerza nie widzi tu, blisko,
z którego papka bez smaku dymi, jeść mi ją każesz na zdrowie,
i patrzysz jak siorbię niezdarnie, bo nie mam sił, nie odmówię.
Rupieć dostrzegasz nieświadom, co wokół niego się dzieje,
który pończochę czy papuć co chwila gdzieś zapodzieje.
Staruchą dla ciebie jestem, co z mniejszym czy większym oporem
daje się myć i karmić, spełniając twoją wolę.
Tak właśniemyślisz, nieprawdaż? To widzą twoje oczy.
Otwórz je szerzej, przypatrz bliżej, jeżeli mnie chcesz zobaczyć...
Powiem ci kim jest kobieta w bezruchu zamarła i cicha,
twemu skinieniu posłuszna, co je na twój znak i zasypia...
To tylko mała dziewczynka, lat ma dziesięć, mamę i tatę
do których miłość dzieli razem z siostrą i bratem.
Szesnastolatka potem ze skrzydłami u stóp,
zufną radością czeka na pierwszej miłości cód.
Dwudziestoletnie serce przysięgę na wierność składa
ukochanemu mężczyźnie, który zawiódł ją do ołtarza.
Pieć lat później śmiechem dzieci napełnia się dom,
jest matką, schronieniem, pocałunkiem co zaradzi łzom.
Trzydziestoletnią kobietą, wie że ofiarowała synom
korzenie i miłość, i wiarę, z którymi nie zginą.
Dziesięć lat mija i dzieci już nie są dziećmi,
lecz mąż jest zawsze przy niej, by płacz jej oczu nie ćmił.
Na kolanach babunia znów bawią się brzdące małe,
i znów wszyscy są razem - a to jej szczęście całe.
Lecz oto śmierć nieczuła w oczy wkrada się jej mężczyzny,
i przyszłość przynosi cierpienie i bolesne cierpień blizny.
Dzieci pieszczą jej synowie, którzy już wyrośli
z lat minionych, jej lat młodych, kochania pełnych i troski.
Tak, jestem stara, naprawdę stara, lecz to natury sztuczka,
że siwowłosy cxzłowiek przybiera wygląd głupca:
ciało się kurczy, marszczy, więdnie, wdzięk i wigor umyka,
a tam, gdzie ongiś było serce, zostaje odłamek kamyka.
A przecież wewnątrz tego próchna wciąż mieszka mała dziewczynka,
której rozgoryczone serce bije nadal - ta skały odrobinka.
Pamięta dobrze radzości i smutki dobrze pamięta,
i swoje życie od nowa codziennie przeżywa, namiętna.
Rok po roku wspomina - tak ich mało, tak szybko odeszły,
i uczy godzić się z myślą, że nikt nie rodzi się wieczny.
Otwórz więc szerzej oczy, podejdź bliżej, pochyl się
może wtedy zobaczysz nie starą zrzędę - lecz mnie...
Autorką jest pensjonariuszka prztułku dla starców w Szkocji, znaleziony po jej śmierci....
i znowu:
„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...” ks. Twardowski
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
agnieszka
Scout
Dołączył: 05 Lis 2008
Posty: 361
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Hufiec "Biebrzański"
|
Wysłany: Pią 21:15, 02 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Słowa nie wystarczą, bo jeśli nie są przekuwane w czyn, przenoszą tylko szkodę.
"Chłopiec patrzył, jak babcia pisze list. W pewnej chwili zapytał:
- piszesz o tym, co ci się przydarzyło? A może piszesz o mnie?
Babcia przerwała pisanie, uśmiechnęła się i odpowiedziała:
- to prawda, piszę o tobie, ale ważniejsze od tego, co piszę, jest ołówek, którym to czynię. Chce ci go dać, gdy dorośniesz.
Chłopiec z zaciekawieniem spojrzał na ołówek, ale nie zauważył w nim nic szczególnego.
- Przecież on niczym się nie różni od innych ołówków, które widziałem!
- Wszystko zależy od tego, jak na niego spojrzysz. Wiąże się z nim pięć ważnych cech i jeśli je będziesz odpowiednio pielęgnował, zawsze będziesz żył w zgodzie ze światem.
Pierwsza cecha: możesz dokonać wielkich rzeczy, ale nigdy nie zapominaj, że istnieje dłoń, która kieruje twoimi krokami. Ta dłoń to Bóg i On prowadzi cię zgodnie ze swoją wolą.
Druga cecha: czasem muszę przerwać pisanie i użyć temperówki. Ołówek trochę z tego powodu ucierpi, ale potem będzie miał ostrzejszą końcówkę. Dlatego naucz się znosić cierpienie, bo dzięki niemu wyrośniesz na dobrego człowieka.
Trzecia cecha: używając ołówka, zawsze możemy poprawić błąd za pomocą gumki. Zapamiętaj, że poprawianie nie jest niczym złym, przeciwnie, jest bardzo ważne, bo gwarantuje uczciwe postępowanie.
Czwarta cecha: w ołówku nieważna jest drewniana otoczka, ale grafit w środku. Dlatego zawsze wsłuchuj się w to, co dzieje się w tobie.
Wreszcie piąta cecha: ołówek zawsze pozostawia, ślad. Pamiętaj, ze wszystko to, co uczynisz w życiu, zostawi jakiś ślad. Dlatego miej świadomość tego, co robisz."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|